„Portret Mój” – wystawa w Centrum Kultury Prawosławnej

Opublikowano 18 lipca 2018 przez Andrzej Lewczak

BEZDOMNI. Niewidzialni ludzie, którzy odrzucili normy społeczne i zapragnęli niczym nieskrępowanej wolności. Nie pracują, nie odkładają na emeryturę, nie płacą składki zdrowotnej, nie idą do wyborów…. Tak naprawdę nic ich nie interesuje. Niczym ptaki na niebie beztrosko spędzają całe dnie. Tu posiedzą na ławce w parku. Tam prześpią się pod drzewem. Jeśli zechcą to umyją się w fontannie. Jeśli przyjdzie im ochota zajrzą do supermarketu. Nie po to by coś kupić, lecz by w ramach przez siebie ustalonej promocji i degustacji, coś tam skubnąć z półek. Wolni czy aspołeczni. Beztroscy czy odrzuceni. Bez domu czy bez nadziei.

Nie ma chyba żadnej innej grupy społecznej, o której utarło by się tak wiele stereotypów, zazwyczaj negatywnych: alkoholicy i narkomanie, złodzieje i brudasy, lenie i pasożyty ….

To chyba najlżejsze z określeń, jakimi ich naznaczamy. Jeśli proszą o datek to przecież zapewne na wódkę. Jeśli daliśmy im jedzenie to pewnie za rogiem niezadowoleni wyrzucą je do kosza. Na klamce i furtce zaś zapewne zostawili tyle zarazków, że kilka razy trzeba będzie myć drzwi.

Niepotrzebni, śmierdzący, pasożyty… taki obraz staje nam przed oczyma na dźwięk słowa BEZDOMNY.

Staje, bo tak rzeczywiście bywa. Bezdomni potrafią tacy być. Jednak i my DOMNI (z domami) też tacy bywamy. Bezdomność to nie jakość/rodzaj ludzkiej natury/osoby lecz to co się jej przydarzyło.

Bezdomność to choroba nie mniej groźna i niespodziewana niż nowotwór. Podobnie niepozornie i niezauważalnie się rozpoczyna. Z czasem opanowuje całego człowieka. Destrukcyjnie wpływa na niego i wszystkich wokół. Przeraża. Odbiera. Niszczy. Może też uśmiercić. Czyni samotnym pośród tłumu. Czy możemy życiem swym i postępowaniem sprzyjać rozwojowi nowotworu. Tak. Wystawiając się na światło słoneczne ryzykujemy czerniakiem skóry. Podobnie jest z bezdomnością. Sami możemy ją wprowadzić w nasze życie. Czasami jednak niczym nocny złodziej przychodzi wbrew naszej woli.

Pan Eugeniusz: „… miałem pracę. Zarabiałem. Po śmierci żony to była jedyna moja radość. Odsunąłem się od znajomych. Zapomniałem o krewnych. Pracowałem. Byle by tylko nie myśleć, że Hania odeszła. … Potem przyszły zwolnienia grupowe. Nie umiałem znaleźć innej pracy. Ze znajomymi już wcześniej zerwałem kontakty. Co miałem im powiedzieć. Prosić o pieniądze? Wstyd. … Jeden niezapłacony rachunek, czynsz. Potem drugi. Na koniec już nawet nie czytałem wezwań do zapłaty tylko wrzucałem je do szuflady. … Przyszedł komornik. Wziąłem torbę i wyszedłem. I tak już chodzę cztery lata…”.

Pani Anna: „… to była późna miłość. Ja samotna. On po przejściach, wdowiec. Jego dzieci były przeciwne. Nie ustąpił. Zamieszkaliśmy razem. Sprzedałam kawalerkę. Odremontowaliśmy jego mieszkanie. To było najwspanialsze 12 lat mojego życia. Zawał. Pogrzeb. Jakaś nieobecna oglądałam to jak przez mgłę. Potem ból. W głowie tylko jeden krzyk: Jego już nie ma. Kieliszek by zasnąć i nie czuć bólu. Potem drugi bo nie ma sił wstać. Strata pracy, ale to nic. Na chwile do sklepu monopolowego, a potem znowu wtulić twarz w jego koszulę. … Jednak pewnego dnia klucz już nie pasował do drzwi. Jego dzieci sprzedały mieszkanie. A ja …”.

Taka historia może się przytrafić każdemu z nas. Dzisiaj jeszcze Z  DOMEM. Jutro możemy być BEZ  DOMNI. Wszystko zależy nie od tego jacy jesteśmy, tylko czy mamy na czynsz.

PORTRET  MÓJ

to wystawa pokazująca BEZDOMNYCH, którzy stali się ofiarami bezdomności. Może i popełnili jakieś błędy. Nie szukali jednak marginalizacji. Sprzeciwili się jej. Przegrali. Gdy podano im pomocną dłoń, gdy podano im nadzieję zapragnęli wrócić do dawnego życia. Czy POKONALI bezdomność? Zgodnie odpowiadają, że jeszcze nie. Bezdomność niczym nowotwór głęboko wpija się w ludzkie dusze. Nie chce się poddać, ustąpić. Proces odrodzenia trwa latami. Niejednokrotnie walczący upadają. Nieraz się poddają. Bohaterowie wystawy nadal walczą. Ufają, że się im uda. Korzystają z pomocy Ośrodka Miłosierdzia ELEOS w Białymstoku. Wierzą, że jest dla nich szansa.

Wystawę można oglądać w Centrum Kultury Prawosławnej w Warszawie (ul. Św. Cyryla i Metodego 4), w dniach 23.06. – 8.07.2018 r. Kurator wystawy: ks. Doroteusz Sawicki. Organizacja: ks. Andrzej Lewczak, p. Marek Masalski.